Oskarżania o. Maksymiliana o antysemityzm zaczęły się po jego kanonizacji. Przed czerwcem 1982 r. takie oskarżenia nie pojawiały się. Jaki był faktyczny stosunek o. Kolbego do Żydów? Oto fakty.
Zacznijmy od czynów, bo one dużo więcej mówią niż słowa.
Żydzi a Niepokalanów
Jedynie w okupowanej Polsce niemieckie władze wprowadziły represyjne prawo, że za pomoc Żydom karano śmiercią. Represje dotykały często całe rodziny. Pomimo tego w Niepokalanowie o. Maksymilian a także bracia wiele razy pomagali Żydom narażając się niemieckim władzom.
1939. 1500 Żydów w Niepokalanowie
W grudniu 1939 r. do klasztoru w Niepokalanowie z województwa poznańskiego trafiło około 3000 wysiedlonych Polaków i 1500 tysiąca Polaków żydowskiego pochodzenia. Polakom pozwolono szukać lepszego miejsca zamieszkania niemal natychmiast, zaś Żydom dopiero w lutym 1940 r. W przeddzień wyjazdu z Niepokalanowa zakonnicy zostali zaskoczeni niezwykłą prośbą: „W dniu jutrzejszym mamy opuścić Niepokalanów – mówiła ich przedstawicielka, pani Zając. – Było nam tutaj dobrze, bo doznaliśmy dużo serca od mieszkańców klasztoru. Zawsze czuliśmy, że ktoś bliski jest z nami. W Niepokalanowie byliśmy otoczeni dobrocią. I właśnie za tę dobroć, w imieniu wszystkich tutejszych Żydów, pragniemy dzisiaj złożyć Księdzu Maksymilianowi i wszystkim jego zakonnikom szczególnie gorące podziękowania. Ale największe słowa nie są zdolne wypowiedzieć tego, co nasze serca chciałyby wyrazić. Dlatego też bardzo prosimy o odprawienie Mszy świętej na podziękowanie Panu Bogu za opiekę nad nami i opiekę nad Niepokalanowem. Składamy na ten cel ofiarę”.”Jeśli Bóg pozwoli nam przeżyć wojnę – dodał inny członek delegacji – odwdzięczymy się Niepokalanowowi stokrotnie. O dobroci Niepokalanowa względem Żydów uchodźców z poznańskiego nigdy nie zapomnimy. Będziemy ją sławić w całej prasie zagranicznej…”
1940. Wiesenthal – ukrywany 11 miesięcy w Niepokalanowie
W listopadzie 1940 roku zgłosił się do klasztoru Żyd o nazwisku Wiesenthal i prosił aby mu pozwolono zamieszkać wraz z żoną, Polką, na terenie Niepokalanowa. W ten sposób chciał ukryć się przed Niemcami. Sprawę przedstawiono o. Maksymilianowi, który zgodził się i polecił wszystko przygotować. Wiesenthalowie mieszkali w Niepokalanowie jedenaście miesięcy. Klasztor ich utrzymywał. 14 października 1941 gestapo aresztowało siedmiu zakonników oraz Wiesenthala i wywiozło do więzienia w Warszawie. Po pewnym czasie do Niepokalanowa przyszła wiadomość od Wiesenthala, że znajduje się w więzieniu w Łowiczu i prosi o przysłanie żywności. Jeden z braci, Longin Chalciński co miesiąc dowoził mu paczki. W maju 1942 roku poinformowano Niepokalanów, że Wiesenthal nie żyje.
1941. Relacja Sigmunda Gorsona, ocalałego z Auschwitz Żyda
W swoich wspomnieniach Gorson relacjonuje spotkania z o. Kolbe w niemieckim obozie koncentracyjnym w Auschwitz: „Moi rodzice byli dobrze sytuowani i wykształceni. Ale moje trzy siostry, bardzo ładne, moja mama, która była adwokatem, absolwentką uniwersytetu w Paryżu, mój ojciec i moi dziadkowie – wszyscy zmarli [w Auschwitz – red.] – jedynie ja przeżyłem. Być dzieckiem wychowanym w tak cudownym środowisku i znaleźć się potem nagle zupełnie sam, w wieku trzynastu lat, w piekle Auschwitz, wywołuje taki skutek, że inni nie są w stanie tego właściwie zrozumieć. Wielu z nas, chłopców, utraciło nadzieję […] rzucało się na druty wysokiego napięcia. Ja szukałem zawsze kogoś, kto miałby jakiś związek z moimi zamordowanymi rodzicami, jakiegoś przyjaciela mojego ojca, jakiegoś sąsiada lub kogokolwiek w całym tym tłumie ludzi, kto by ich znał. To dlatego, bym nie czuł się samotnym. […] Kolbe mnie spotkał i rozmawiał ze mną. Był dla mnie jak anioł, i jak matka bierze swe pisklęta pod skrzydła, tak on mnie wziął w ramiona. Ocierał zawsze moje łzy. Od tego momentu wierzę o wiele bardziej w Boga, ponieważ od czasu, kiedy zmarli moi rodzice, pytałem siebie nieustannie: „Gdzie jest Bóg?” I straciłem wiarę. Kolbe mi ją przywrócił! On wiedział, że byłem Żydem, lecz to nie stanowiło różnicy. Jego serce nie czyniło rozróżnienia między osobami i nie miało dla niego znaczenia to, czy są Żydami, katolikami lub z jeszcze innych religii: on kochał wszystkich i dawał miłość, nic innego jak miłość […]. Teraz jest łatwo być uprzejmym, dobroczynnym, pokornym, dopóki panuje pokój i jest dostatek. Lecz mogę powiedzieć, że być takim jak ojciec Kolbe, w tym czasie i w tym miejscu, to przekracza wszystko, co słowa mogą wyrazić. […] Nie tylko kochałem bardzo mocno Maksymiliana Kolbego, kiedy byłem w Auschwitz, gdzie on okazał się moim przyjacielem, lecz kocham go także teraz i będę go kochał aż do ostatniej chwili mojego życia.”
1941. Żyd uratowany przez brata Hieronima Wierzbę niedaleko Niepokalanowa
„Było to przy końcu lipca 1941 roku – wspomina brat Iwo Achtelik – Brat Hieronim Wierzba uratował od rozstrzelania przez gestapowców Żyda, który został następnie przywieziony furmanką do Niepokalanowa. Wycieńczony z głodu, zawszony, był w stanie agonalnym, ledwie zdolny wypowiedzieć słowo. Po wykąpaniu, ubraniu w czystą bieliznę ułożyliśmy go w łóżku. Usługiwałem mu, karmiłem go wraz z braćmi Hieronimem i Tymoteuszem. Gdyśmy go nieco odżywili, opowiadał, że pochodzi z Sochaczewa; miał około 35 lat, był z zawodu szewcem.”
1944. Ratowanie Żydów
Od sierpnia 1944 roku mieszkało w Paprotni [wieś niedaleko Niepokalanowa – red.] trzech Żydów: dwóch starszych wiekiem, jeden młodszy z córką. Starszy pracował w miejscowym oddziale Rady Głównej Opiekuńczej, młodszy był zaangażowany w charakterze biuralisty i tłumacza w Ortskomandzie, które mieściło się w jednym z budynków klasztornych. W tym czasie Niemcy coraz bardziej tropili Żydów, a oni błagali, aby ich ratować. W okresie II wojny światowej podobnych zdarzeń związanych z braćmi z Niepokalanowa było znacznie więcej.
1924 i 1926. „Protokoły Mędrców Syjonu”
Często w krytyce o. Maksymiliana sięga się po „Protokoły Mędrców Syjonu”, fałszywy dokument spreparowany przez carską bezpiekę. Maksymilian Kolbe w swoich pismach wspomina ten dokument dwukrotnie. Faktycznie, w 1924 i 1926 roku „Protokoły” zrobiły na nim wrażenie jako uzasadnianie twierdzeń o światowym spisku w celu przejęcia władzy przez Żydów. Ówczesne przekonanie o. Kolbego należy odczytywać w kategoriach intelektualnego błędu, a nie postawy rasowej nienawiści. Choć nie jest to podstawowy argument, warto przypomnieć, że latach dwudziestych XX wieku „Protokoły” powszechnie uznawano za prawdziwe.
Istotne jest co innego. O. Kolbe od początku swojej publicznej działalności wielokrotnie i w wielu miejscach pisał i mówił, że nie można nikogo oskarżać, potępiać; zło należy piętnować, rugować i naprawiać, ale ludzi kochać. Wielokrotnie czynił starania o nawracanie innowierców, ateistów, agnostyków, także masonów. Nie czynił tu żadnej różnicy, nawrócenie traktując jako cel każdego człowieka. W 1936 roku – po powrocie z Japonii – wydał następującą dyrektywę dla redakcji gazet z Niepokalanowa: „[Pisać – red.] W duchu MI Niepokalanej, z miłością ku wszystkim, nawet najgorszym, zwalczać zło. Gdy przyjdzie jednak zwrócić uwagę społeczeństwa czy władz na jakieś zło, zrobić to z miłością ku złym i delikatnie. Nie przejaskrawiać, nie wchodzić bardziej w szczegóły zła, niż to potrzeba dla jego naprawienia”.
1935. List o. Kolbego z Japonii do redaktora naczelnego „Małego Dziennika”
W liście z Nagasaki do o. Mariana Wójcika [15 lipca 1935 roku], redaktora naczelnego wydawanego w Niepokalanowie dziennika czytamy: „Mówiąc o Żydach bardzo bym uważał na to, żeby czasem nie wzbudzić, albo nie pogłębić nienawiści do nich w czytelnikach i tak już nastrojonych do nich czasem nawet wrogo. Na ogół więcej bym się starał o rozwój polskiego handlu i przemysłu niż piętnował Żydów. Oczywiście zdarzają się i wypadki złej woli z ich strony, kiedy to trzeba będzie wystąpić energiczniej, nie zapominając jednak o tym, że naszym pierwszorzędnym celem jest zawsze nawrócenie i uświęcenie dusz, czyli zdobycie ich dla Niepokalanej, miłość ku wszelkim duszom, nawet Żydów i masonów i heretyków itp.”
Trzeba także zauważyć, że . Kolbe, nie będąc redaktorem naczelnym, starał się eliminować zbyt ekstremistycznych autorów „Małego Dziennika”: „Co do ks. prałata X [Trzeciaka – red.], to i tu… jest też druga strona medalu. (…) ks. prałat jest takim antysemitą aż do szowinizmu, że MD nie może pójść po jego linii i stąd nie wszystkie jego prace dostają się na łamy MD [Małego Dziennika – red.].”
W postawie o. Maksymiliana trudno dostrzec wrogość czy lekceważenie wobec Żydów. Od narodzenia formował się w środowiskach międzynarodowych i nie były mu one obce. Począwszy od serdecznych żydowskich sąsiadów w Pabianicach, poprzez międzynarodowe środowisko Lwowa, aż po światowy wówczas Rzym. Tam spotkał się po raz pierwszy z obrazem Żyda-masona i zorganizowanych „akatolików”, w Rzymie św. Maksymilian zafascynował się także postacią nawróconego Żyda i masona zarazem, Alfonsa Ratisbonne’a.
Był zatem człowiekiem swojej epoki, zanurzonym w ówczesnym kontekście społecznym wieloetnicznej Polski, Europy, a z czasem świata, a także w specyficznym języku mediów (nie tylko tych z Niepokalanowa i nie tylko tych z Polski), który funkcjonował w mediach przed Holokaustem. Podkreślmy to jednak raz jeszcze, trudno w tych wydarzeniach i tekstach odnaleźć choćby ślady nienawiści, odwrotnie, trudno nie dostrzec podstawy miłości.
Krzysztof Kunert
W tekście wykorzystano następujące źródła:
https://niepokalanow.pl/dziedzictwo-kolbianskie/maksymilian-kolbe