Pod hasłem „Posłańcy pokoju i jedności” papież Franciszek składa wizytę apostolską w Kazachstanie. Choć jego dwudniowa pielgrzymka ograniczy się tylko do stolicy kraju – Astany – przyciąga uwagę całego świata.
Powody są oczywiste. W niedalekiej Ukrainie trwa pełnowymiarowa wojna, a Kazachstan – jako była radziecka republika – sąsiaduje nie tylko z agresywną, imperialną Rosją, ale także z coraz bardziej prężącymi muskuły Chinami.
Dlaczego Franciszek zdecydował się na pielgrzymkę do kraju wielkiego stepu i ropy naftowej, gdzie katolicy stanowią nikłą mniejszość?
Oficjalnie, Ojciec Święty weźmie udział w VII Kongresie Zwierzchników Światowych i Tradycyjnych Religii, spotka się także z enklawą kazachskich katolików, których wspólnotę nazywa się „małym Kościołem na stepie”. Kazachstan jest bowiem w większości muzułmański. Choć chrześcijanie stanowią ok. ¼ populacji Kazachstanu to jednak w większości są to wyznawcy prawosławia rosyjskiego.
Ale wizyta Ojca Świętego ma także inny wymiar. W jej tle toczy się brutalna wojna, która może nie tylko zdestabilizować Azję Centralną, ale także Europę i w konsekwencji cały świat.
Spójrzmy na oficjalne logo papieskiej pielgrzymki:
Jego symbolika, podobnie jak hasło papieskiej podróży jest ewidentna. Jak podaje Katolicka Agencja Informacyjna logo ukazuje gołębia z gałązką oliwną. Jego skrzydła tworzą dwie złączone dłonie, które mają symbolizować ręce posłańców pokoju i jedności. Serce, wewnątrz skrzydeł symbolizuje miłość – owoc wzajemnego zrozumienia, współpracy i dialogu. Stylizowana gałązka oliwna utrzymana jest w ornamentyce typowej dla Kazachstanu. Hasło podróży „Posłańcy pokoju i jedności” jest napisane u góry po kazachsku i na dole – to bardzo wymowne odniesienie – po rosyjsku.
Papież wie, że Azja Centralna bardzo potrzebuje pokoju i jedności – region czuje oddech bliskiej wojny na Ukrainie, a co więcej – nieuniknionego starcia mocarstw, które się za nią kryje. Nic dziwnego, że na spotkanie z papieżem wybierają się katolicy z Uzbekistanu, Kirgistanu, Turkmenistanu, Tadżykistanu, a także reprezentanci episkopatu białoruskiego oraz pielgrzymi z Rosji.
Głos Ojca Świętego będzie tu uważnie słuchany. W sierpniu – po kilku uznawanych za niefortunne wypowiedziach Franciszka o wojnie na Ukrainie – Stolica Apostolska w oficjalnym komunikacie jednoznacznie stwierdziła:
„Jeśli chodzi o wojnę o szerokich rozmiarach na Ukrainie, rozpoczętą przez Federację Rosyjską, wypowiedzi Ojca Świętego Franciszka są jasne i jednoznaczne w jej potępieniu jako moralnie niesprawiedliwej, niedopuszczalnej, barbarzyńskiej, bezsensownej, potwornej i świętokradczej”.
Przed papieżem także inne wyzwania. Jednym z gości VII Kongresu Przywódców Światowych Religii Tradycyjnych w Kazachstanie będzie patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl. Czy Ojciec Święty spotka się z człowiekiem, który jednoznacznie popiera agresję Rosji na Ukrainę? Choć bezpośredniego spotkania nie ma w oficjalnym programie wizyty papież słynie z nieszablonowych decyzji.
Wróćmy jednak do Kazachstanu. Również ten kraj potrzebuje pokoju.
Nie tylko dlatego, że około 20 proc. mieszkańców Kazachstanu stanowią Rosjanie, co Moskwa może w każdej chwili wykorzystać. Kazachstan będąc największą gospodarką w Azji Centralnej jest łakomym kąskiem dla wielkich mocarstw. Tym bardziej, że zalicza się do grona 20 państw o największych zasobach naftowych na świecie, dysponując ok. dwoma % światowych rezerw. Eksport węglowodorów to podstawowa gałąź gospodarki. Kazachstan zajmuje 9. miejsce pod względem eksportu ropy i 10. – węgla kamiennego. Jest także czołowym producentem uranu w świecie. Ponadto z racji swego położenia ma strategiczne połączenia kolejowe, drogowe i portowe między rynkami Chin i Azji Południowej a rynkiem Rosji i Europy.
Czyli posiada wszystko to, o co biją się dziś największe mocarstwa świata.
Jednak nie tylko sytuacja międzynarodowa budzi niepokój Kazachów.Ponad połowa populacji Kazachstanu mieszka na terenach wiejskich, często z ograniczonym dostępem do usług publicznych. Choć dzięki surowcom wąska elita stała się niesamowicie bogata, około miliona mieszkańców żyje poniżej granicy ubóstwa.
To musi budzić niezadowolenie zwykłych mieszkańców.
Na początku stycznia tego roku przez kraj przetoczyła się fala protestów przeciwko drastycznym podwyżkom cen gazu. Oddolna inicjatywa szybko przerodziła się w gwałtowne rozruchy, w których zginęło kilkaset osób. Obrazy podpalonych budynków rządowych, spalonych aut, demonstrantów uzbrojonych w karabiny automatyczne obiegły cały świat. Aby ustabilizować sytuację w kraju prezydent poprosił o pomoc Organizację Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, która jest swoistym sojuszem wojskowym sześciu posowieckich państw, będących ciągle pod dużym wpływem Moskwy. Efektem było wysłanie tzw. „sił pokojowych”… głownie z Rosji.
Ostatecznie protesty stłumiono, ale sytuacja w kraju nadal jest daleka od rozwiązania. Tym bardziej, że kilka tygodni później wybuchła wojna na Ukrainie. Choć akurat w tej sprawie Kazachstan zachowuje daleko idącą powściągliwość i asertywność.
Nie tylko pozwolił na proukraińskie manifestacje na ulicach kazachskich miast, zakazał lotów narodowego przewoźnika do Rosji, ale przede wszystkim odmówił Moskwie uznania samozwańczych republik z Ługańska i Doniecka oraz wysłania kazachskich żołnierzy na Kijów.
Na odpowiedź z Kremla nie trzeba było długo czekać.
Oto jeden z przykładów. Od 20 lat kazachska ropa jest przesyłana rurociągiem CPC do rosyjskiego portu Noworosyjsk nad Morzem Czarnym. W lipcu tego roku Rosja zagroziła zamknięciem kaspijskiej rury, która przebiega przez jej terytorium. To wzbudziło ogromny niepokój w Astanie. W rezultacie dziś Kazachstan pilnie poszukuje innych dróg transportu ropy omijających niepewnego sąsiada. Obawy Kazachów nie dotyczą jedynie ropy. Rosja realizując swój plan powrotu do imperium wcześniej czy później upomni się o całą pulę, także w znaczeniu terytorialnym. Po agresji Rosji na Ukrainę nikt poważny Putinowi już nie zaufa.
Podobnie rzecz się ma z innym sąsiadem Kazachstanu – Chinami – które są głównym partnerem ekonomicznym tego kraju z inwestycjami sięgającymi dziesiątek miliardów dolarów. Dziś Chiny chcą być także jednym z najważniejszych geopolitycznych sojuszników Kazachstanu. A w tle czają się kolejni gracze: Turcja i Iran.
To właśnie taki kraj odwiedza dziś papież Franciszek.
21 lat temu Jan Paweł II podczas pobytu w Kazachstanie określił go jako „kraj męczenników i wierzących, kraj deportowanych i bohaterów, kraj intelektualistów i artystów”.
A jakie są oczekiwania względem Ojca Świętego w Kazachstanie obecnie?
Najpierw kilka liczb.
W Kazachstanie struktury kościelne mogły rozwinąć się dopiero po upadku komunizmu. Wcześniej, w 1978 na terenie zachodniego Kazachstanu istniała tylko jedna parafia w Aktjubińsku oraz oddalony od niej o 100 km dom modlitwy w Chromtau.
Dopiero w 1991 mogła zostać utworzona Administratura Apostolska dla Kazachstanu i Środkowej Azji. Obecnie w tym kraju istnieją cztery diecezje łacińskie oraz greckokatolicka administratura apostolska, którzy prowadzą duszpasterstwo dla ok. 120 tysięcy katolików.
W 2021 roku posługę sprawowało kilkudziesięciu księży. M.in. ośmiu Polaków w tym: czterech z diecezji tarnowskiej, a także z archidiecezji warszawskiej, białostockiej, lubelskiej, chrystusowiec oraz Słowacy, Filipińczycy, Białorusin, a także 6 sióstr zakonnych. Warto dodać, że wśród katolickiego duchowieństwa są dziś także rodowici Kazachowie.
Charakteryzując Kościół w Kazachstanie warto zwrócić uwagę na niedawną rozmowę KAI z abp Tomaszem Petą, metropolitą Astany.
„Choć liczba katolików nie jest wielka, to wydaje mi się – mówił arcybiskup Peta – że są to wspólnoty bardzo żywotne. Na przykład w naszej archidiecezji odmawiamy różaniec przed Mszą świętą nie tylko w październiku, ale przez cały rok. Podobnie jest w innych diecezjach. W katedrze w Nur-Sułtanie już ponad 20 lat trwa całodobowa adoracja Najświętszego Sakramentu. Mała liczba katolików nie świadczy więc o słabości Kościoła” – podsumowuje metropolita.
Na pytanie o specyfikę współczesnego Kościoła w Kazachstanie abp Peta odpowiedział:
„W ciągu 21 lat, jakie upłynęły od pierwszej wizyty papieskiej, sytuacja się zmieniła. Przez ten czas trwała wielka migracja. Niepodległy Kazachstan, który był miejscem zesłania wielu narodów, dał możliwość wyjazdu tym, którzy chcieli wrócić do swych historycznych ojczyzn. Wyjechało kilka milionów ludzi, w tym setki tysięcy katolików. To był wielki ubytek. Globalnie liczba katolików się zmniejszyła, natomiast Kościół w Kazachstanie stał się bardziej międzynarodowy. Jest bardziej powszechnym, a więc bardziej katolickim w sensie różnorodności.
Jakie są oczekiwania po wizycie Franciszka? Metropolita odpowiada wprost:
„Kazachstan pragnął wizyty papieża Franciszka, nie tylko Kościół katolicki, ale również władze państwowe, bo wszyscy pamiętamy, jakim wizyta Jana Pawła II była umocnieniem dla całego narodu. Kazachstan miał wówczas za sobą zaledwie dziesięć lat niepodległości. Teraz ma już 31.”
Niepodległość i pokój nie są dziś tak pewne jak jeszcze kilka lat temu, czy nawet miesięcy.
W niedawnej wypowiedzi do uczestników Papieskiej Akademii Nauk papież Franciszek mówił wprost o wojnie.
„Po dwóch tragicznych wojnach światowych wydawało się, że świat nauczył się zmierzać w stronę poszanowania praw człowieka, prawa międzynarodowego, różnych form współpracy”.
– Ale niestety historia pokazuje oznaki tego, że się cofa. Nie tylko nasilają się anachroniczne konflikty, ale odnawiają się zamknięte, ostre i agresywne nacjonalizmy oraz nowe wojny o dominację, które uderzają w cywilów, ludzi starszych, dzieci, chorych i powodują wszędzie zniszczenie – mówił.
Ojciec Święty podkreślił, że współczesne liczne zbrojne konflikty naprawdę niepokoją.
„Mówiłem, że to trzecia wojna światowa 'w kawałkach’. Dzisiaj możemy powiedzieć: totalna – ocenił Franciszek.
Krzysztof Kunert
Wykorzystane źródła: