Ceny energii rosną szybko i boleśnie dla wszystkich, ale to Kościół odczuwa podwyżki cen prądu szczególnie boleśnie z powodu złej konstrukcji podatku VAT i skrajnie niekorzystnych rozwiązań taryfowych. Wielu parafiom grozi niewypłacalność jeszcze tej zimy.
źródło: wakcji24
Dziękujemy, że czytasz ten artykuł. Jeśli chcesz być na bieżąco zapraszamy do zapisania się do newslettera.
W ostatnich dniach, w Poznaniu, rozgorzał kolejny spór o dzwony kościelne. Tym razem przedmiotem kontrowersji jest bicie dzwonów w parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Mieszkańcy, którym przeszkadza dźwięk dzwonów, złożyli skargę, a władze miasta postanowiły interweniować. Skierowano pismo do parafii, w którym kościół nazwano „zakładem”. Ks. Dominik Kużaj, proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, nie krył zdziwienia i oburzenia na to, jak władze miasta potraktowały świątynię. „My nie jesteśmy zakładem produkcyjnym. (…) Nie wiem, kto to pisze takie pisma w tym urzędzie, ale tak to wygląda” – stwierdził ks. Kużaj.
Takie podejście, w którym świątynia – symbol religii i wspólnoty – zostaje zdegradowana do poziomu zakładu produkcyjnego, jest nie tylko nieodpowiednie, ale także skandaliczne, co podkreślają liczni komentatorzy, także związani z prawicą. Oburzać się łatwo, ale trudniej zmienić niemądre, dyskryminujące Kościół prawo.
Czy Kościół jest zakładem produkcyjnym?
Tak się bowiem składa, że władze Poznania (i inne samorządy) mają istotny powód by traktować Kościół jak zakład produkcyjny. Choć teoretycznie powinni myśleć o Kościele jako organizacji społecznej (pozarządowej), która de facto Kościół również jest. I jest to największa organizacja pozarządowa w Polsce i na świecie. Polskie państwo i samorządy tworzą wiele preferencyjnych rozwiązań dla organizacji pozarządowych – między innymi większość z nich przekazuje za symboliczną opłatą lokale do ich dyspozycji. Są samorządy, które tworzą specjalne stanowiska pracy, wydziały, a nawet biura do współpracy z organizacjami pozarządowymi. Czy którekolwiek polska gmina posiada choć jednego pracownika do współpracy z Kościołem Katolickim? To mało prawdopodobne.
O tym, czy jesteśmy przedsiębiorstwem, organizacją pozarządową czy też osobą prywatną, świadczą m.in. nasze rachunki za prąd. I tutaj – co dla wielu może okazać się niespodzianką – Kościół Katolicki jest traktowany rzeczywiście jak zakład pracy. Za oświetlenie czy ogrzewanie elektryczne świątyni (popularnym rozwiązaniem są promienniki podczerwieni) parafia katolicka płaci według takich samych stawek jak fabryka czy hurtownia. I niestety są to stawki wyższe od tych, które płacą konsumenci.
Taryfy dla biznesu
Można by się zastanawiać dlaczego w ogóle istnieje podział na taryfy dla przedsiębiorców i konsumentów (osób prywatnych). W końcu każdy powinien zapłacić za to, ile faktycznie zużył prądu. Ustawodawca kieruje się tutaj inną logiką. Po pierwsze założeniem jest, że biznes, szczególnie przemysł, jest energochłonny. Stawki za prąd dla biznesu mają więc uwzględniać fakt, że zakład energetyczny zobowiązuje się zaspokajać każde zwiększone zapotrzebowanie fabryki czy zakładu usługowego. Dzisiaj zresztą coraz więcej energii pochłania nie tylko tradycyjny przemysł, ale także branża IT. Utrzymanie dużej mocy obliczeniowej (szczególnie sztucznej inteligencji) pochłania z miesiąca na miesiąc coraz więcej energii. Ceny dla przedsiębiorców muszą więc pokrywać konieczność inwestowania producentów prądu w ciągłe zwiększanie mocy, a więc m.in. budowę nowych elektrowni czy modernizację sieci energetycznych.
Gospodarstwa domowe nie zużywają tak wielkich ilości energii. Prąd nie jest dzisiaj luksusem, lecz podstawą egzystencji współczesnego człowieka. Dlatego stawki za prąd dla konsumentów w większości krajów różnią się od przemysłowych i są po prostu niższe.
Kościół płaci jak fabryka!
Gdzie w systemie taryf powinien znaleźć się Kościół Katolicki? Oświetlenie świątyni w czasie Mszy Świętej czy jej ogrzanie w sezonie zimowym nie jest w żaden sposób porównywalne do produkcji przemysłowej. Kościoły, nawet te ogrzewane promiennikami podczerwieni nie zwiększają stale zapotrzebowania na energię. Ich działalność służy celom społecznym, nie biznesowym, więc taryfy energetyczne dla Kościoła powinny być raczej bliskie tym konsumenckim a nie przemysłowym.
Tak jednak nie jest, a decyzja w sprawie taryf dla parafii nie leży w gestii zakładów energetycznych. Obowiązek naliczania kościołowi opłat za prąd według cennika biznesowego nakłada na nie ustawa. I choć regulacje prawne dotyczące cen prądu wielokrotnie były zmieniane w ostatnich latach, nigdy rządzący (także ci z prawicy, deklarujący tak wielką miłość do Kościoła!) nie wpadli na pomysł, żeby stawki dla Kościoła znormalizować. A było ku temu wiele okazji, zarówno w czasie tworzenia tarcz przeciwkryzysowych jak i antyinflacyjnych. Rząd się zmienił, taryfy pozostają bez zmian i tylko prąd jest coraz droższy.
Rachunki grozy
Nie ma miesiąca, żeby kilkudziesięciu parafiom w Polsce nie groziła niewypłacalność z powodu rachunków za prąd. Tymczasem przed nami miesiące zimowe, kiedy zapotrzebowanie na prąd rośnie. Dzieje się tak, pomimo tego, że księża nauczyli się oszczędzać prąd w kościołach i domach parafialnych. Proboszczowie muszą stale odwoływać się do hojności wiernych. Co jednak kiedy sami parafianie znajdują się w coraz trudniejszej sytuacji ekonomicznej i sami muszą płacić większe rachunku za energię? I ile razy w ciągu roku proboszcz może ogłosić specjalną zbiórkę na zapłacenie potężnego rachunku za prąd elektryczny, aby spotkała się ze zrozumieniem?
Sytuacja nie ulegnie poprawie sama z siebie. W Polsce energia elektryczna drożeje i będzie drożeć w przewidywalnej przyszłości. To efekt z jednej strony braku siłowni jądrowych zaspokajających krajowe potrzeby, z drugiej presji Unii Europejskiej, żeby rachunki za prąd wytwarzany ze spalania węgla był coraz droższy. Patrząc na rosnące opłaty za energię w domu, marnym pocieszeniem jest fakt, że prąd dla Kościoła drożeje jeszcze szybciej.
Kościół ma pod prąd
Rozwiązaniem problemu wysokich cen prądu dla Kościoła są działania podejmowane przez proboszczów i diecezje, żeby stać się jego samodzielnymi wytwórcami (prosumentami). Dla Kościoła inwestowanie w zieloną energię dzisiaj to konieczność a nie kaprys. Niestety inwestycje te zwracają się po kilku, czasem kilkunastu latach (choć przy rosnących skokowo cenach prądu elektrycznego zwrot kosztów nastąpi raczej szybciej niż później). Inwestycje takie wymagają również sporych nakładów. Tymczasem wiele parafii wpada w finansową pętlę – zbierają fundusze po to, by opłacić zawyżony rachunek za prąd, zamiast zainwestować je w fotowoltaikę. W ten sposób ich sytuacja finansowa tylko się pogarsza.
W czasach “opiłowywania katolików” trudno liczyć na inicjatywę rządową czy poselską, by ustawą traktować uczciwie kościół jako niebiznesowego odbiorcę prądu. Osiem lat rządów Prawa i Sprawiedliwości okazało się czasem niedostatecznie długim, żeby wielokrotnie sygnalizowaną przez duchownych sprawę załatwić. A przecież niejedna ustawa przechodziła w tym czasie przez parlament w iście ekspresowym tempie.
Na dobitkę: VAT
Ktoś może powiedzieć, że Kościół jednak otrzymuje od państwa polskiego znaczącą pomoc, choćby na renowację zabytków oraz realizację innych ważnych celów społecznych (np. opiekę nad osobami ubogimi). To prawda, ale znów jest tutaj pewien haczyk. Kościół nie ma możliwości odliczania podatku od towarów i usług (VAT). Podatek ten w stawce podstawowej 23 proc. jest wliczany do większości opłat. Jest także w rachunkach za prąd. Kościół w taryfach energetycznych jest traktowany jako przedsiębiorca, ale w przeciwieństwie do niego nie może w żaden sposób odliczyć VAT-u. Mocno zawyżona taryfa energetyczna zawiera więce jeszcze prawie ¼ dodatkowej opłaty z tytułu podatku.
Oczywiście, jak już zostało wspomniane VAT nie dotyczy tylko rachunków energetycznych. Pojawia się także w kosztach remontów zabytkowych obiektów czy zakładów opieki prowadzonych przez Kościół. Mniej więcej jedna czwarta dotacji przekazywanych Kościołowi natychmiast wraca do Państwa z tytułu naliczonego podatku VAT. To w skali kraju bardzo duże pieniądze, które często budzą nieuzasadnioną zazdrość i zawiść środowisk antyklerykalnych. Przykładowo więc jeśli państwo czy samorząd wesprze kwotą 100.000 złotych remont świątyni, to w realnych środkach jest to jedynie 77 tys. złotych.
Jak pomóc Kościołowi?