Droga do Emaus, fot. CC BY-SA 2.0 Ted (Flickr)

W relacji o uczniach idących do Emaus, dominuje obraz drogi, na której nie brakuje momentów bólu i trudnych pytań. To taka droga, gdzie każdy z nas może odnaleźć siebie we własnym momencie historii, ze wszystkimi wątpliwościami, smutkami i radościami. Na drodze naszego życia Chrystus jest stale obecny – to podkreśla ks. Krzysztof Wons, dyrektor Centrum Formacji Duchowej w Krakowie w komentarzu na III Niedzielę Wielkanocną, 23 kwietnia.

Komentarz wideo:

1. Rozmawiali o tym wszystkim, co się wydarzyło

Uczniowie uciekają z Jerozolimy do jakiejś wsi tego samego dnia, w którym Chrystus zmartwychwstał. Odkąd spotkali Mistrza, żyli w euforii i poczuciu spełnienia. Wystarczył „jeden piątek” i są nie do rozpoznania – rozczarowani i smutni. Gdy tak idą, spotykają Kogoś, kto pomaga im odnaleźć kierunek i drogę do prawdziwego celu.

Czy jestem przekonany, że prawdziwym celem mego życia jest Bóg?

2. O nierozumni!

Odkąd Jezus zaczyna im wyjaśniać Pisma, ich droga zmienia kierunek. Chociaż fizycznie są w drodze do Emaus, duchowo już zaczęli swój powrót do Jerozolimy. Słowo Boże jest światłem, dzięki któremu można odczytać wydarzenia tak, jak czyta je Bóg.  Pisma odkrywają przed nami sens cierpienia Jezusa i pozwalają zrozumieć znaczenie bolesnych faktów, które będą dotyczyć Kościoła i naszego życia.

Czy patrzę na codzienne wydarzenia oczami Boga?

3. On żyje!

Uczniowie usłyszeli Ewangelię tylko do połowy. Mówią w szczegółach o śmierci Jezusa i nie widzą dalszych wydarzeń. Ewangelia, której stronice kończyłyby się na śmierci Jezusa, nie byłaby dobrą nowiną. Nie zobaczyli Go żyjącego – oto prawdziwy powód ich niewiary. Ani pusty grób, ani widzenie aniołów, ani słowa kobiet nie mogły ich doprowadzić do paschalnego doświadczenia wiary.

Może sprawić to jedynie osobiste spotkanie ze Zmartwychwstałym!

Emaus-Nikopolis, fot. s. Amata Nowaszewska CSFN

Centrum Formacji Duchowej Salwatorianów, Kraków