Przez naszą Ojczyznę przetacza się niezwykła batalia – zresztą nie pierwsza – nazwana już dość dawno temu „odjaniepawlaniem”. Publikacji na ten temat nie brakuje w żadnych mediach i nie wolno ich zignorować. Intencją tej refleksji jest zachęta do wykorzystania obecnej sytuacji dla przeżycia swoistych rekolekcji pod patronatem św. Jana Pawła II. Przecież i ten scenariusz wydarzeń przewidziała dla nas Boża Opatrzność.

Rekolekcje parafialne trwają zazwyczaj 3, 4, czasem nawet 5 dni. Bierze w nich udział zwykle mały procent wiernych, usprawiedliwiając się na tysiące sposobów. W tegorocznym czasie Wielkiego Postu okazało się, że cały nasz naród został publicznie wezwany – indywidualnie i społecznie – do poważnego rozważenia swojej tożsamości chrześcijańskiej i narodowej. Te rekolekcje trwają – i pewnie potrwają jeszcze długo. Obyśmy tej szansy nie przegapili i nie zmarnowali – i dla siebie, i dla tych, którzy przyjdą po nas.

Miniony tydzień pokazał, że sprawa wcale nie jest oczywista nawet dla nas, ochrzczonych Polaków. Co prawda bezpardonowy atak na św. Jana Pawła II, którego aktualnie jesteśmy świadkami, nie jest niczym nowym pod słońcem – ale chyba jednak po nas, jego rodakach – tego ani my sami, ani świat się nie spodziewał… Przez lata jego pontyfikatu, pielgrzymki do Ojczyzny były huraganowe oklaski, poczucie dumy, pielgrzymki Polaków do Rzymu, zdjęcia z papieżem, pomniki…

Były…

Odmieniło się nam – miejmy nadzieję, że jednak tylko jakiejś mniejszości rodaków i miejmy nadzieję, że ostatecznie Pan Bóg wyprowadzi z tego wielkie dobro i otrzeźwienie naszych umysłów, ożywienie wiary. Żal tylko, że daliśmy się kolejny raz aż tak podzielić w swoich ocenach i opiniach…

W czym zawinił św. Jan Paweł II?

Oficjalny zarzut znamy i nie będę go tutaj przytaczał, ponieważ stanowi on jedynie pretekst do zmasowanego ataku na naszego wielkiego rodaka z Wadowic. Owszem, jeśli jest jeszcze coś do ujawnienia – niech trwają analizy i badania dokumentów, uwarunkowań czasu, ówczesnych realiów, wiarygodności świadków, uwzględniające ahistoryczność, itd.

Ale przecież zamach na Ojca Świętego był zaplanowany już 13 maja 1981 roku! Nie udał się wtedy – spróbowano teraz! I śmiem twierdzić, że motywy tych działań są… identyczne! Bo można doszukiwać się podtekstów politycznych i wszelkich innych, ale istotę problemu stanowi jedno: prześladowanie jest tam, gdzie jest naśladowanie – oczywiście naśladowanie Pana Jezusa, posłuszeństwo Bogu. Wiele wieków temu natchniony autor Księgi Mądrości ujął to bardzo jasno: Zróbmy zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny: sprzeciwia się naszym sprawom, zarzuca nam łamanie prawa, wypomina nam błędy naszych obyczajów. Chełpi się, że zna Boga, zwie siebie dzieckiem Pańskim.Jest potępieniem naszych zamysłów, sam widok jego jest dla nas przykry,bo życie jego niepodobne do innych i drogi jego odmienne.Uznał nas za coś fałszywego i stroni od dróg naszych jak od nieczystości Kres sprawiedliwych ogłasza za szczęśliwy i chełpi się Bogiem jako ojcem (Mdr 2, 12-16).

Skoro nie udaje się zniszczyć głoszonej nauki – można podejmować próby zamknięcia ust głosicielowi, gdy staje się niewygodny dla jakichkolwiek racji.

Chyba najbardziej szkoda tych ludzi, którzy gotowi są niszczyć w naszej Ojczyźnie papieskie pomniki we wszelkich ich postaciach – zanim osobiście poznali życie i nauczanie św. Jana Pawła II. Dla młodych Polek i Polaków Karol Wojtyła (1920-2005) to zaledwie jeszcze jedna postać z zamierzchłej przeszłości; zatem tym łatwiejsze będą do przeprowadzenia wszelkie manipulacje i przekłamania. A dodajmy, że całe papieskie nauczanie i przesłanie skierowane do rodaków nie utraciło swej aktualności i mocy! Czy to rozsądne, by odrzucać skarb, którego się nawet nie próbowało poznać?

Może kogoś z nas, Polaków, niesamowicie zaskoczyło i zdziwiło, że to właśnie my bylibyśmy gotowi odrzucić kogoś, kto z nas wyszedł i nam tak znakomicie owocnie i ofiarnie służył? Zauważmy jednak, że niemal tak samo potraktowano Pana Jezusa, gdy przemawiał w synagodze w rodzinnym Nazarecie – tyle, że doświadczył tego już przed swoją śmiercią na krzyżu: Zaprawdę, powiadam wam: Żaden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczyźnie (Łk 4, 24).

Niewygodny był i jest nasz papież z Polski. Zbyt jasno uczył nas żyć Ewangelią. Zbyt przekonywującym był świadkiem Jezusa. Zbyt jasno i zrozumiale do nas mówił. Za bardzo kochał Ojczyznę. Nie dozwalał zabijać nienarodzonych dzieci… I zbyt wielu ludzi dotąd jeszcze się do niego przyznaje, kroczy jego drogami i karmi jego nauką.

Niewygodny Kościół, niewygodny papież, niewygodne Ewangelie…

Zatem – co mamy czynić!?

  • Uświadomić sobie kim był i jest nadal Karol Wojtyła – święty papież Jan Paweł II w historii Kościoła w Polsce i świecie. Wiarygodnych źródeł nie brakuje.
  • Systematycznie poznawać jego nauczanie w osobistym studium wydanych przez niego dokumentów i wygłoszonych homilii – zwłaszcza dedykowanych nam, Polakom. Lektury wystarczy nam na długo i niejednokrotnie wprowadzi nas ona w postawę pokory i podziwu.
  • Rzecz w tym, by w prowadzonych przez nas dyskusjach i wypowiedziach powoływać się na źródła, a nie na ich dowolnie przeprowadzane interpretacje czy komentarze, ani na „misie” – czyli własne opinie, rozpoczynane pysznym twierdzeniem: „mi się wydaje…”.
  • Zrewidujmy swoje pojmowanie świętości, której nie tylko nie rozumiemy jako programu przeznaczonego dla każdego człowieka, ale też w konsekwencji owej ignorancji wcale tej świętości realizować w swoim życiu (rzekomo chrześcijańskim) nie chcemy. A świętość to nie bezgrzeszność czy nieomylność – tylko miłość Boga + miłość bliźniego nieustannie powtarzane! (jak to określił św. Maksymilian Maria Kolbe, męczennik z Auschwitz).
  • Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru (Rz 8, 28). Dlatego módlmy się z ufnością, by trwające spory wokół postaci św. Jana Pawła II przyniosły w ostatecznym rozrachunku błogosławione owoce dla wszystkich nas.

Ks. Aleksander Radecki

Fot. Arturo Mari