Jedyne beatyfikowane spośród Polaków w czasie Roku Jubileuszowego 2000, w zakrystii prywatnej kaplicy Jana Pawła II stał ich relikwiarz – pisze ks. Arkadiusz Nocoń w felietonie dla portalu www.vaticannews.va/pl i Radia Watykańskiego. 4 września wspominamy błogosławione męczennice z Nowogródka, zamordowane przez Niemców 1 sierpnia 1943 r. Zostały beatyfikowane 5 marca 2000 r. w Rzymie przez Jana Pawła II. Ich relikwie znajdują się w kościele Przemienienia Pańskiego (Biała Fara) w Nowogródku na Białorusi.
Urodzone w różnych regionach Polski, spotkały się na placówce w Nowogródku, gdzie od roku 1929 siostry nazaretanki zajmowały się wychowywaniem dzieci i młodzieży. Miały też w opiece kościół Przemienienia Pańskiego, nazywany Białą Farą – miejsce ślubu Władysława Jagiełły i chrztu Adama Mickiewicza.
Owocną pracę sióstr przerwał wybuch II Wojny Światowej, który zburzył życie nowogródzkiej wspólnoty. Wyrzucone ze swego domu, żyły w rozproszeniu, nie zaniechały jednak pomocy bliźnim, którzy wraz z narastaniem okupacyjnego terroru coraz bardziej potrzebowali ich modlitwy i współczucia. Wkrótce siostry ofiarują im jednak coś więcej. Latem 1943 r. hitlerowcy aresztowali kolejną grupę ludzi przeznaczoną na rozstrzelanie, ponad 120 mężczyzn, głównie młodych. Ich rodziny dzielą się swoim bólem z siostrami. Bez rozgłosu, całkiem zwyczajnie, dwanaście nowogrodzkich nazaretanek podejmuje wspólną decyzję: „Jeśli potrzebna jest ofiara z życia, niech raczej nas rozstrzelają, aniżeli tych, którzy mają rodziny”.
31 lipca 1943 r. gestapo wzywa je na komisariat. Idą wieczorem, po nabożeństwie. W najgorszym wypadku spodziewają się wywiezienia do Niemiec. Ich los, tymczasem, był już przesądzony. Likwidacja duchowieństwa i zakonów była elementem niemieckiego planu zniszczenia Kościoła na tamtych terenach. Tętniąca życiem Fara, nazywana „gniazdem polskości i bastionem katolicyzmu”, miała być zlikwidowana. Na komisariacie nie usłyszały więc żadnego oskarżenia i nie żądano od nich żadnego wyjaśnienia. Ostatnią noc w swoim życiu spędziły na modlitwie, zamknięte w niewielkiej celi. Rano, tuż po ich wywiezieniu, pracownicy urzędu znaleźli odbite na zakurzonej posadzce sylwetki w kształcie krzyża i plamy od łez.
5 kilometrów od Nowogródka, w niewielkim sosnowym lasku, zginęły od strzału w tył głowy, jak polscy oficerowie w Katyniu: S. Stella, 55 lat, przełożona, pochodząca z okolic Pińska. Nie wiadomo czy ze względu na poważną wadę serca przyjęto by ją do klasztoru, gdyby nie interwencja ówczesnej matki generalnej: „nie tylko zdrowe siostry potrzebne są w Zgromadzeniu”; s. Imelda, 51 lat, z Oświęcimia; s. Rajmunda, 51 lat, z Wileńszczyzny; s. Daniela, 48 lat, z Podlasia; s. Sergia, 43 lata, z okolic Grodna; s. Gwidona, 43 lata, z poznańskiego; s. Kanizja, 39 lat, z Suwałk; s. Felicyta, 37 lat, z Podlasia; s. Heliodora, 37 lat, z Pomorza; s. Boromea, 27 lat, z okolic Grodna; s. Kanuta, 47 lat, z ziemi wieluńskiej. Ta ostatnia nie myślała początkowo o życiu zakonnym, ogłoszono już nawet jej zapowiedzi przedślubne. We śnie usłyszała jednak głos: „nie wychodź za Stanisława. Twój Oblubieniec czeka na Ciebie w Grodnie, a jako prezent ślubny podaruje ci czerwoną sukienkę”. W zgromadzeniu zwierzała się czasem siostrom, że jej sen do końca się nie spełnił: „bo gdzie jest moja czerwona sukienka”. Odpowiedź znalazła w nowogródzkim lesie.
Z przemówienia papieża Jana Pawła II w dniu beatyfikacji Marii Stelli i towarzyszek: „Kiedy wspominamy te bohaterskie nazaretanki, przychodzą na myśl słowa Pana Jezusa: ‘Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół’ (J I5,13). Prawdę tych słów potwierdziły pełnym oddania życiem i męczeńską śmiercią. (…) Skąd miały siłę, aby ofiarować siebie w zamian za uratowanie życia uwięzionych mieszkańców Nowogródka? Skąd czerpały odwagę, aby ze spokojem przyjąć tak okrutny i niesprawiedliwy wyrok śmierci? Bóg przygotowywał je powoli na tę chwilę największej próby. Ziarno łaski rzucone na glebę ich serc w chwili chrztu świętego, a potem pielęgnowane z wielką troską i odpowiedzialnością, zakorzeniło się głęboko i wydało najwspanialszy owoc, jakim jest dar z własnego życia. Dziękujemy Wam, błogosławione Męczennice z Nowogródka za to świadectwo miłości, za przykład chrześcijańskiego bohaterstwa i zawierzenia mocy Ducha Świętego”.
Papież Jan Paweł II darzył błogosławione męczennice szczególnym nabożeństwem. Jako jedyne spośród Polaków zostały przez niego beatyfikowane w czasie Roku Jubileuszowego 2000. Zawsze też wspominał rocznicę ich śmierci w czasie audiencji, a w zakrystii jego prywatnej kaplicy stał ich relikwiarz.
Byłoby dobrze gdyby w świadomości naszego narodu były równie mocno obecne. Kościół dał nam je bowiem jako wzór miłości i obrony przeciw atakom wielorakiego zła zagrażającego współczesnej rodzinie. W dobie masowych wyjazdów z ojczyzny za pracą i chlebem, mogłyby jak kiedyś patronować szczęśliwym powrotom ojców i mężów, „całym” na duchu i na ciele.
W drodze na komisariat spotkały siostrę Małgorzatę. Pracowała w szpitalu i wracała akurat do domu. Chciała do nich dołączyć, ale przełożona poleciła, aby zaopiekowała się kościołem i księdzem. Przez ponad 20 lat, sama, w zimnej i ciemnej farskiej zakrystii, z łóżkiem za szafą z ornatami, strzec będzie kościoła i pamięci o swoich współsiostrach. Uratuje jedno i drugie, jak jedenaście jej rozstrzelanych towarzyszek uratowało życie ponad 120 ojców i mężów, którzy cało powrócili do swoich domów.
ks. Arkadiusz Nocoń / www.vaticannews.va/pl